Archiwum 28 czerwca 2010


cze 28 2010 szara rzeczywistosc
Komentarze: 0

 

 

Dzień jak co dzień. Budzi mnie dźwięk budzika, wstaję choć bez przekonania. W kilka minut ogarniam się i wychodzę. Palę papierosa czekając na tramwaj, w uszach głos Ostrego umila mi te chwile. Jadąc do pracy obserwuję. Patrze na ludzi i ich zachowanie, zdaję sobie sprawę, że lubię obserwować. Codziennie ten sam widok, jednak każdego dnia inny. Inne kolory, inni ludzie, inne myśli. Patrzę i analizuję, wyciągam nikomu niepotrzebne wnioski, wsłuchuję się w dźwięki muzyki. W pracy bywa różnie, czasem jestem nieobecna, w innej rzeczywistości. Czasem angażuję się i robię to co powinnam. Jednak nie zależy mi, nie mam w sobie pasji, stwarzam pozory. Taka jestem, udaję, że się angażuję w moją pracę a tak naprawdę jest mi ona obojętna. Gra pozorów, niepotrzebna a jednak po coś w nią gram. Dzień się kończy, wracam do domu, do punktu wyjścia. Idę na szybki spacer z psem, nastaje noc, idę spać lecz nie zasypiam. Myślę i marzę, szara rzeczywistość.

Jak sprawić żeby moje życie przestało być bezcelowe ? Przestało być szare i monotonne? Już nie wystarczają mi cotygodniowe imprezy, spotkania ze znajomymi, praca. Chciałabym czegoś nowego, czegoś co zajmie mi czas i sprawi, że będzie on przyjemny. Nie mam żadnego talentu, nie umiem śpiewać, grać, nie uprawiam żadnego sportu. Taka jestem, beztalencie, z tym się urodziłam ale nie chcę z tym umrzeć.

Jednak wbrew pozorom wcale się nie nudzę. Nie mam w swoim życiu takich chwil w których nie miałabym co robić, problem tkwi jednakże w tym, że nudzi mnie to co robię, to jak żyję, że jest to właśnie monotonne. Wiem, że potrzebuję polotu, aktywności, czegoś co nakręci mnie do działania.

Następny dzień, potem kolejny i jeszcze jeden. Nic się nie dzieje, chyba sama stwarzam sobie tą beznadziejną szarą rzeczywistość. Może nie jest ona wcale taka zła ale wtedy dlaczego w niej tak źle się czuję? Może dlatego, że jest taka normalna i tkwię w niej sama. Jednak czuję, że tu w tym mieście, w tej rzeczywistości jaka by ona nie była, mijając tych wszystkich ludzi, te budynki, znajdę złoty środek i wiem, że sprawi on iż wzejdzie słońce i zniknie szara rzeczywistość...

 

INNY DZIEŃ

 

Dzisiejszy dzień nie był taki jak co dzień, a jeszcze się nie skończył. Nie obudził mnie dźwięk budzika, w ogóle nie spałam. Zjadłam śniadanie, czego nigdy nie robię, wyłączyłam telefon i pozostawiłam go na stole. Kupiłam jabłko i poszłam inna drogą. Poczułam wtedy, że coś się we mnie zmieniło. Nie wiem co i na ile i czy na dobre, ale było mi lepiej. W uszach nie słyszałam nut żadnej muzyki, tylko szum własnych myśli. W tramwaju nie analizowałam i nie obserwowałam tego co się wokół mnie dzieje. Nie widziałam ludzi ani widoków, zajrzałam w głąb siebie z nadzieją, że znajdę odpowiedź. Chyba jej nie odnalazłam bo nadal nic nie wiem. W pracy także było inaczej. Pomimo tego, że zawsze jestem nieobecna dzisiaj moja nieobecność była czymś zauważalnym z zewnątrz. Byłam ale mnie nie było. Wracając do domu, nie myślałam, czułam. Czułam jego zapach unoszący się wokół mnie. Zamknęłam oczy i poczułam jego ciało, musiałam otworzyć oczy bo popłynęły by z nich łzy. Nie chcę płakać, jeszcze nie teraz. W domu w którym powinnam odnaleźć azyl, odnalazłam przytłoczenie. Chciałam uciec ale nie mogłam się ruszyć. I płaczę, płaczę bo czuję się źle. Źle mi z samą sobą, nie widzę sensu w sobie. I znowu nadchodzi szara rzeczywistość, której dzisiaj nie było a przynajmniej miało nie być. Nie chcę jej, ubieram się bo to miejsce mnie przytłacza, wychodzę. Nie wiem gdzie ale to jest nie ważne byle by nie było szaro. Ale przecież samemu zawsze jest szaro... gdzie tak gnasz ?

Nie wyszłam, zostałam. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w sen. Obudził mnie On i nagle pomimo pustki jaką miałam poczułam się lepiej. I zrozumiałam, że pomimo tego jak jestem zła, podła i głupia, serca nie oszukam. Wiem, że Go potrzebuję i chcę, pragnę aby był częścią mojego dziwnego życia. Bo Ty tak pięknie pachniesz...

Dopiero teraz mam siłę aby wyjść. Pójdę przed siebie, z prądem czy pod prąd... to nie jest szary dzień, ten dzień jest inny, nie wiem czy lepszy czy gorszy ale coś się zmienia. Może dojrzewam jak te jabłko i zaczynam kroczyć innymi ścieżkami niż tylko tą którą obrałam. Złoty środek, odnalazłam Go,a może on odnalazł mnie. Postaram się go nie zgubić. Dzięki niemu, znika szara rzeczywistość... Nawet jeśli nie na zawsze, dziękuję, że choć na chwilę pojawiły się kolory tęczy.

Dzień się kończy, wiem, że nie odnalazłam odpowiedzi, ale wiem też, że jestem blisko i nadchodzą zmiany. Małymi krokami burzę duży mur i może potrwa to długo, nie wiem, ale zburzę go i otworzę się na to wszystko czego się boję. Bo to ma sens, a nie wszystko co dobre kończy się źle, jednak zależy to od nas. To my piszemy sobie scenariusz i choć nie zawsze wszystko zależy od nas to, to tak... dojrzewam jak to jabłko i chcę dojrzewać dalej i nie stracić tego czego nauczył mnie dzisiejszy kolorowy dzień.

izabellka : :